Z radością wyrywam się z Tumlingtaru. Ucieczka nie była łatwa, znów ponad godzinę czekałem aż zbierze się komplet pasażerów jeepa, którym zdecydowałem się pojechać.
W Tumlingtarze zdecydowałem się zatrudnić na kilka dni Sherpę. Ciekaw jestem takiego doświadczenia, poza tym jestem chyba pierwszą osobą w sezonie, która idzie pod Makalu – spodziewam się całkowitego odludzia, co w połączeniu z obawami o reakcję na duże wysokości jest dodatkowym bodźcem do znalezienia sobie towarzysza.
Znalezienie portera do łatwych nie należy. W jednym z hoteli trafiam na Sherpę, który obiecuje mi kogoś znaleźć. Niestety, lokalsi niechętnie dzwonią na mój polski numer, więc jedyny kontakt ze mną jest przez hotel. Właściciel hotelu natychmiast wyczuwa okazje do zrobienia interesu i w ten sposób pojawia się kolejny pośrednik. Ma to też swoje dobre strony – interview z porterem zostaje umówione w hotelu w Khandbari, we w miare cywilizowanych warunkach.
Po godzinie w jeepie docieram na miejsce. Portera rzecz jasna nie ma. Pojawia się po dwóch godzinach, ma 14 lat i nigdy nie był dalej niż Num (dwa dni drogi stąd 1500 mnpm, Makalu BC jest 9 dni drogi stąd i 4900 mnpm). Do tego życzy sobie 1100 rupii dziennie, czyli jakieś 2x więcej niż powinien. Wściekam się lekko i gonie precz tak portera, jak właściciela hotelu, który asystował w rozmowach.
Mija troche czasu i pojawia się kolejny kandydat. Kiepsko mówi po angielsku, ale zgadza się na 600 rupii dziennie i 1000 za dzień, w którym dotrzemy do base campu. Gość jest solidnej budowy, ma ponad 20 lat i generalnie mam ochotę go zatrudnić. Okazuje się jednak, że nie ma żadnego sprzętu, trzeba mu kupić buty i plecak albo kosz. Do tego zaczyna narzekać na zdrowie – ‘I eat medicine’, mówi. Pokazuje na mapę i stwierdza ‘Sedua, rest’. Sedua jest 3 dni stąd, a rest planowałem po powrocie do Khandbari. Interview znowu kończy się porażką. Gość potem zaczepia mnie jeszcze na ulicy, ‘we go’, mówi. ‘I go’, odpowiadam, ‘You eat medicine, you need rest’ i ruszam dalej. ‘No problem’, woła za mną, ale stracił swoją szansę.
Na koniec młody chłopak, ok. 15 lat. Bardzo ambitny, chce się ścigać do BC niemalże. Stwierdzam, że szukam kogoś w swoim wieku. Pytają ile mam lat – 34, odpowiadam. Z pewnym zadowoleniem obserwuje konsternacje i niedowierzanie. Później wyjaśniam, że jednak pójdę sam, dziękuje wszystkim stronom za udział i mam spokój.
Jutro ruszam więc samotnie.