Tury w Chocho – Starorobociański Wierch przez Przeł. Iwaniacką, ze zjazdem do Dol. Jarząbczej.

Po wczorajszym reście miałem dzisiaj zdecydowanie więcej energii niż przedwczoraj, postanowiłem więc zrobić dużą pętlę, wchodząc na Starorobociański Wierch od strony Siwej Przełęczy, a tą z kolei osiągnąć od strony Przeł. Iwaniackiej. Ze Starorobociańskiego zaplanowałem zjazd do Dol. Jarząbczej, ale nie przez Czubik, tylko nieco inną trasą przez Kopieniec i Jarząbcze Równie.

Dziś było zdecydowanie zimniej niż wczoraj, wyszedłem też dosyć wcześnie jak na mnie (o 0900), więc śnieg był mocno zmarznięty. Droga do schroniska całkowicie zalodzona, do tego z głębokimi koleinami wyżłobionymi przez sanie. Omijam możliwie dużą jej część idąc skosem przez Polanę Chochołowską.

Podejście pod Iwaniacką nudne, w lesie także zalodzone. Foki ślizgają się, więc nie zastanawiając się długo zakładam swoją zębatą wunderwaffe. Harszle dzisiaj kilka razy totalnie ułatwią mi życie. Na przełęczy jeden małomówny turysta, który rusza w górę niedługo po mnie. Brnięcie po stromym stoku w śniegu po kolana musi być katorgą i z całą pewnością nie jest najszybszym sposobem poruszania się po górach, szybko więc zostawiam go daleko z tyłu. Jakieś 100m pod Suchym Wierchem Ornaczńskim, śnieg robi się na tyle twardy i zmrożony, że znów zakładam harszle.

Dalej na grani Ornaku, przy Suchych Skałkach, w miejscu, w którym kilka dni temu zaczynałem zjazd z Siwej Przełęczy, robię dłuższą przerwę. Pogoda tak jak wczoraj – słonecznie, bezchmurnie, ale nieco wietrzniej. Zakładam kominiarkę, co choć trochę chroni też zmęczoną skórę przed dzikim marcowym słońcem.

Ponad Siwą Przełęczą, na trawersie Siwych Skałek, robi się na tyle wąsko i stromo, że narty przez chwilę niosę na plecach. Na Gaborową Przełęcz wchodzę już na nartach. Tu kilka zdjęć i ostatnie 200 metrów przewyższenia do Starorobociańskiego Wierchu. Niecałe 100 metrów pod szczytem śnieg robi się na tyle twardy i zalodzony, że boję się dalej iść nawet na harszlach. Wykopuję małą platformę, zakładam raki, narty na plecy i tak wychodzę na szczyt.

Zjazd, mimo wstępnych obaw, dużo łatwiejszy niż z Wołowca (mimo wyceny 2-). Sporo wytopionych kamieni i trawek, trzeba więc lawirować. Śnieg dosyć miękki i łatwy w jeździe. Stadko kozic, które widziałem kilka dni temu wciąż tu jest. Tym razem znacznie bliżej – mijam jedną ciekawską samicę o jakieś 20 metrów, nie wydaje się być specjalnie przejęta moją obecnością. Nigdy dotąd nie widziałem kozicy w naturalnym habitacie z tak bliska.

Ze Starorobociańskiej Przełęczy krótkie podejście na Kończysty Wierch i stąd bardzo ładny zjazd do Jarząbczej. Tutaj nieco puchu, niżej lekko mokrawy śnieg. Zjazd dobrze znany, więc szybko jestem z powrotem na Polanie Chochołowskiej. Cała wycieczka zajęła 6.5h.

Przede mną trzy dni odpoczynku, w tym szybka wizyta w Warszawie. Od wtorku planuję wrócić na Kondratową, gdzie mam pewne otwarte kwestie narciarskie do zamknięcia. A od czwartku tury z UKA.

[21.03.2015]

Dziś zjazd z Chocho – u góry mocno zalodzone, więc z dużym plecakiem nieprzyjemnie. Obok leśniczówki jakieś leśne prace, najpewniej usuwanie wiatrołomów. Śnieg/lód brudny, z masą trocin i gałązek. Kawałek niosę więc narty. Potem lód ładnie niesie i zjeżdżam jakieś 0,5 km przed szlaban na Siwej Polanie. Jadę bokiem, na drodze widać już asfalt… Jeśli nie wydarzy się jakiś cud, to za tydzień-dwa warunki będą dopiero powyżej schroniska. Nawet powyżej 2k widać już spore pola trawek i kamieni, szczególnie od południa. Stoki północne naturalnie w znacznie lepszym stanie.

Do jutra rozkoszuję się wielkim łóżkiem, wanną i burżujskim apartmą z widokiem na Giewont. Nisko upadłem, ale po tych prawie dwóch tygodniach, zasłużyłem sobie na nieco rozpasania.

Kilka zdjęć:

Leave a Reply