Kasprowy.

No cóż, nie sądziłem, że przyjdzie mi znowu jeździć na Kasprowym Wierchu, ale że pogoda nie zachęcała do wychodzenia na grań Czerwonych Wierchów. I, prawdę mówiąc, trochę mi się już nie chiało, kupiłem całodniowy ski-pass na Kapsrowy.

Ostatni raz byłem tutaj ze 20 lat temu i wspomnienia mam raczej negatywne, OIP, to dopiero uczyłem się jeździć na nartach.

Założenie było takie, żeby na przygotowanych, łatwych stokach popracować nad techniką. Myślę, że to chyba nie działa w tę stronę. Ani Gąsienicowa, ani Goryczkowa nie są specjalnym wyzwaniem po paru tygodniach jazdy w terenie.

Jasne, popracowałem trochę nad kontrolą nart przy większej prędkości, nad ciaśniejszymi skrętami, ładnymi ześlizgami etc. Ale nie było tu elementu wyjścia poza strefę komfortu, który jest kluczowy przy robieniu postępów w czymkolwiek.

Za to była masa funu i w sumie spory wysiłek fizyczny. Po prawie 9h jazdy bolały mnie nawet mięśnie szyi, co może oznaczać, że jeżdże zbyt siłowo, brakuje w tym techniki i lekkości.

Leave a Reply