Tury w Dol. Gąsienicowej – Skrajna Przeł. i Przeł. Karb.

Jako że mój aktualny pracodawca wykazuje się daleką idącą nowoczesnością, jeśli chodzi o kulturę organizacji (w odróżnieniu od rozmaitych firm-dinozaurów, mentalnie głęboko zakorzenionych w poprzedniej epoce, które traumatyzowały mnie ostatnio), sporą część tego tygodnia pracować będę zdalnie z Zakopanego. To oznacza, że po pracy zostaje mi do zmroku 4-5h, które mogę wykorzystać na szybką turę.

Brakuje mi środków wyrazu, żeby opisać jak bardzo jest to fajne.

Dziś postanowiłem więc zjechać z dwóch przełęczy – Skrajnej (S2) i znanego mi już Karbu (S2), zrobić krótki przystanek w Murowańcu, a potem zjechać nartostradą do Kuźnic. Tura krótka i łagodna, ale w sobotę Memoriał Malinowskiego. Mój pierwszy start w zawodach skialpinistycznych, więc muszę oszczędzać siły. ;-)

Pod kolejką w Kuźnicach poznaję uroczą, krąglutką jak pannenkoeken, Holenderkę, która nie dość, że pierwszy raz jest w Polsce, to – jak twierdzi – pierwszy raz jest również w górach. Wjazd kolejką mocno ją niepokoi, w ogóle jest nieco zbita z tropu, ale krótki elaborat o atrakcjach Tatr zainteresował ją i uspokoił. Niestety byłem zbyt zabsorbowany zbliżającymi się zjazdami, żeby jakoś pociągnąć tę znajomość, czego teraz żałuję.

Kozica na Liliowym. Fota z komórki.

Kozica na Liliowym. Fota z komórki.

Spod kolejki idę na fokach pod Beskid, który trawersuję od północy. Na Liliowym samotna kozica wygryza trawki, których coraz więcej wyłania się spod śniegu. Jest tak przyzwyczajona do ludzi, że nie rusza się z miejsca nawet, kiedy przechodzę jakieś 3 metry od niej. Obserwuje mnie tylko uważnie przez chwilę, ale najwyraźniej dochodzi do wniosku, że nie jestem typem drapieżnika, który zjada kozice, więc wraca do swoich trawek.

Potem trawers Skrajnej Turni, tym razem od południa i Skrajna Przełęcz. Wygląda bardzo przyjaźnie, zupełnie nie rozumiem dlaczego W. Szatkowski w swoim przewodniku wycenia Świnicką Przeł. łagodniej niż Skrajną… [edit: coś pokręciłem, w przewodniku W. Szatkowskiego nie ma opisanej Skrajnej Przełęczy] Przepinam narty i buty, zakładam świeżo kupiony, niebieściutki kask i ruszam w dół. Dziś sporo powyżej zera, więc śnieg mocno nadtopiony, taka gęsta, osuwająca się plastelina. Rozsądniej byłoby zrobić ten zjazd rano, ale logistycznie nie było takiej możliwości. Na dole Skrajnego Żlebu robię długi trawes i podjeżdżam aż do Długiego Stawu. Kawałek za nim zakładam foki i wchodzę na Karb.

Tym razem warunki nieco lepsze niż dwa tygodnie temu, śnieg podobny jak na Skrajnej. Nie są to warunki optymalne, za to nie ma żywej duszy. Szybko i bez przygód zjeżdżam nad Czarny Staw, stąd do Murowańca. Może to kwestia śniegu, ale zjazd z Karbu wydaje się o połowę krótszy niż ostatnim razem.

W Murowańcu na razie pusto, jutro zacznie się tu prawdziwe pandemonium. Wypijam herbatę z maliną i na fokach podchodzę do nartostrady. Zjazd początkowo bardzo przyjemny, potem zaczyna się robić ziemiście i ostatni kilometr niosę narty, bo nie mam sumienia katować ich na wąziutkim języku lodu z wytapiającymi się kamieniami. Z innych atrakcji – w górnej części nartostrady mijam parkę schodzącą pieszo do Kuźnic. Z daleka krzyczę, żeby uważali, na co oni w panice ewakuują się na bok. Dziewczyna z piskiem wpada po pas w zgromadzony tam śnieg. Bardzo zabawne.

Na dole okazuje się, że ostatnie busy pojechały, zostali tylko chciwi taksówkarze, więc do ronda idę spacerem. W sumie niezwykle udane popołudnie. Mógłbym do tego przywyknąć.

Tura zajęła niecałe 3h, licząc od górnej stacji kolejki, w tym jakieś 15 minut w Murowańcu. Zrobiłem ok. 1800 metrów przewyższenia, nie licząc wjazdu kolejką i 13,3 km dystansu. Trasa na mapie i statystyki na Garmin Connect.

Leave a Reply