Vegan* hooligan. ;-)

Jako że już od około pół roku odżywiam się praktycznie wyłącznie niskoprzetworzonymi produktami roślinnymi (WFPB – whole food, plant based**), SE Azja jest dla mnie rejonem wymarzonym.
IMG_1736

Po dzisiejszej wizycie na lokalnym bazarze wróciłem biedniejszy o ok. 10 zł, za to bogatszy o jakieś pięć kilo owoców. Fakt, że można się tu natknąć na owoce i warzywa, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcia, jest niezwykle stymulujący. Z drugiej strony – nie da się tu kupic tofu (znalazłem tofu jajeczne – WTF?) ani tempehu. A mleko sojowe, które ufnie zakupiłem w 7/11 okazało się mieć domieszkę krowiego mleka w proszku.

[*] tytuł posta żartem – nie zaliczam się grup na literkę “w”.
[**] więcej na ten temat można poczytać w książkach Colina Campbella, na przykład “Whole” i “China Study”, które z całego serca polecam.

Leave a Reply