Bhikkhu Yaba.

W ramach śledzenia rozmaitych rozrabiactw wśród buddyjskich mnichów w Południowo-Wschodniej Azji, pisałem jakiś czas temu o żarłocznych mnichach z Tajlandii. Jednak obżeranie się tortem to doprawdy minimane przewinienie w porównaniu z tym, co zrobił jeden z birmańskich mnichów – niejaki Arsara.

Mnich ów został kilka dni temu zatrzymany przez birmańską policję, która w jego samochodzie znalazła ponad 400 tysięcy tabletek yaba – lokalnego dragu, składającego się z metamfetaminy i kofeiny. Epidimia uzależnień od yaba w SE Azji to osobny temat, natomiast interesujące jest to, że po przeszukaniu klasztoru wspomnianego mnicha, znaleziono kolejne 4 miliony tabletek.

Nie mam pojęcia jak on zdołał sobie pogodzić w głowie handel narkotykami ze wskazaniami buddyjskimi. Nie mam natomiast wątpliwości, że odnalazłby się w polskim kościele katolskim. No i mnich nie powinien jeździć samochodem, tylko peregrynować, względnie poruszać się zbiorkomem. W Birmie i Tajlandii mnisi mają swoje dedykowane miejsca w transporcie publicznym, tak jak u nas niepełnosprawni, czy kobiety w ciąży.

Więcej w Guardianie.