Doznałem dzisiaj językowego olśnienia. Ucząc się nowych tajskich słówek, przeczytałem, że yaek (prawie jak jak) to skrzyżowanie. W zależności od tego ile ulic odchodzi od skrzyżowania, przed yaek dodaje się liczebnik, ie. saam-yaek dla trzech ulic i see-yaek dla czterech. Pewnie dla pięciu będzie haa-yaek.
Głównym punktem orientacyjnym w Khanom był tzw. siyak, skrzyżowanie w środku miasteczka. Wcześniej nie miałem pojęcia jaka jest etymologia tego słowa i używałem go jak nazwy własnej.
Wychodzi na to, że farangowie robią z tajskim to, co polscy emigranci w Chicago z angielskim. Eg. Idę na dźab (idę do pracy), kakroć na kałciu (karaluch na kanapie) etc. Zaczynam współczuć Tajom. A to jest tylko wymowa, nie dotykamy nawet kwestii tonalności.