Tag Archives: Bangkok

2020-01-09.

W niedzielę wróciłem do BKK po eskapadzie na południe i na kilka dni odstawiłem motor, żeby cokolwiek zregenerować głowę. Sam powrót bardzo fajny, wyjechałem znad Mae Khlong nieco przed siódmą i półtorej godziny później byłem już w domu. Udało mi się uniknąć korków, ciężarówek, upału i innych stresujących czynników. Rama IV o tej porze w niedzielę niemal opustoszała, aż czegoś mi brakowało.

Continue reading

2019-12-21

Czerwony potwór i ufok mirosław.

Po dziesięciu dniach w drodze wróciłem do domu – w jednym kawałku, ale z chwilową awersją do podróży (choć nie do motocykli – gdyby nie to, że to mało praktyczne, Honda stałaby w sypialni, obok łóżka). Przejechałem prawie 2500 km, z czego sporą część po bardzo górzystych i dosyć wymagających psychicznie (jak na mój level) drogach. Przede mną super leniwy weekend: nie zamierzam robić nic, być może uda mi się nie wyjść z domu nawet na chwilę.

Continue reading

2019-12-12 – z Bangkoku do Phitsanulok.

Miałem plan, żeby wstać ok. 0700 i chwilę po 0800 ruszyć w drogę, ale nieco się stresowałem i obudziłem się przed 0500, w sumie całkiem wyspany (choć moja twarz wskazywała na coś innego). Ruszyłem więc nieco po 0600.

Udało mi się uniknąć większości korków w Bangkoku, chociaż to miasto ma to do siebie, że nigdy nie śpi, więc nawet o tak barbarzyńskiej porze na drogach była masa samochodów.

Continue reading

2019-12-10.

Czerwony potwór + Wasz niestrudzony.

W królestwie kolejny tydzień chłodów. Wieczory w Bangkoku mega komfortowe, można nawet chodzić w lekkiej kurtce. Na skuterze marznie się bez długiego rękawa i czegoś na szyję. Wszystko wskazuje na to, że taka pogoda utrzyma się do końca roku.

Co mi zresztą bardzo odpowiada, bo dzisiaj rano odebrałem czerwonego potwora ❤, na którym w czwartek rano ruszę na północ. Tajowie z kolei kiepsko znoszą takie temperatury i na północy były nawet przypadki śmierci z wychłodzenia. Sam do samolotu z PL wsiadłem w lekkiej puchówce, więc jest szansa, że jakoś przetrwam chłodne zimowe wieczory w tropikach.

Continue reading

2019-12-07.

Wczoraj, po raz pierwszy w tej iteracji azjatyckiej, spotkałem gekona. Wylazł spod garnka do gotowania ryżu późnym wieczorem, gdy w domu panował już uroczy półmrok. W Khanom, obserwacje gekonów polujących na owady wieczorami, to była jedna z moich ulubionych rozrywek. W Bangkoku, szczególnie w większych budynkach, gekonów jest mniej albo w ogóle ich nie ma.

Continue reading

2019-12-05.

Udało mi się delikatnie opanować temat obróbki filmów, poniżej pierwsze nagranie – przejazd Sukhumvit Soi 71, chwila na samej Sukhumwit, krótka wizyta w przykanałowym slumie i przejazd przez okoliczny bazar / food court. Można oglądać w full HD (klik na trybik -> opcje z czerwoną ikonką), co polecam. Poza tym film raczej nudny, bo głównie na ulicach, ale daje pewien obraz nieturystycznego Bangkoku.

Continue reading

2019-12-04

Bangkok w grudniu może wywołać pewien dysonans poznawczy (zawsze może zresztą, ale teraz wyjątkowo). Przebiwszy się przez rozszalałe miasto na skuterze, podsmażywszy się nieco w 30-kilku stopniach, trafiamy do japońskiej knajpy, gdzie wita nas “Dreaming of a White Christmas”. Oczywiście zapętlone z kilkoma innymi świątecznymi hitami. Post-wszystko.

Continue reading

2019-12-02

Super ciekawy weekend za mną. Sobotni Meetup kuchenny okazał się być całkiem fajny – co ciekawe, organizator pochodzi z prowincji Nan, gdzie wybieram się na motocyklową wycieczkę za niecałe dwa tygodnie. Mieszkał tam prawie 30 lat, więc zna masę miejsc, może nawet zatrzymam się u jego rodziny (co może być fajne i ciekawe albo wręcz przeciwnie).

Continue reading

Krungthep Maha Nakhon.

Po bardzo udanej podróży przez Moskwę dotarłem do Bangkoku. Moje obawy związane z problemami na granicy – Tajlandia stopniowo zaostrza przepisy wizowe, i osoby, które, tak jak ja, spędzają tu po kilka miesięcy w roku na wizach turystycznych, bywają przesłuchiwane a nawet zawracane na lotniskach – okazały się całkiem niepotrzebne.

Continue reading

PEN -> BKK.

Wróciłem do TH. Przede mną tydzień w Bangkoku, a potem powrót do domu (lokalnego, w Khanom). Muszę odnowić tutejsze prawo jazdy (to już prawie dwa lata, od kiedy zostałem niereformowalnym fanbojem skuterów!), pogratulować nowemu królowi korony, wpaść na Dharma Talk bardzo szacownego mnicha, pogadać z agentem o tajskiej wizie na lata i w wolnej chwili być może zahaczyć o onseny oraz studio jogi.

Continue reading

do Khanom.

I znowu niedziela w podróży. Niedziela, generalnie, to dobry dzień na podróże, bo w niedziele zasadniczo mało się dzieje, panuje ogólny marazm, nie do końca wiadomo, co ze sobą zrobić, pojawia się niechęć i napięcie przed poniedziałkiem. Ja co prawda od jakiegoś już czasu mam nieco inne poniedziałki niż większość populacji, nie muszę tłuc się do biur i kisić w szklanych pułapkach, za to mogę niezobowiązująco wciągnąć laptopa do łóżka i przez pół poniedziałku pracować spod kołdry.

Continue reading

Lumphini i Panpuri (i nadchodzące wybory).

Przedwczoraj wieczorem wybrałem się na spacer do parku Lumphini. Myślałem, że będzie w miarę pusto, tymczasem tłumy biegaczy i innych aktywistów fizycznych. Do tego masa kotów. Nie wiem czy to sezon na koty akurat, czy wyłażą z różnych nor i zakamarków dopiero po zmroku, bo wcześniej ich nie widziałem tak en masse – ale bywałem w ciągu dnia zwykle.

Continue reading

smog w BKK.

Akurat kiedy postanowiłem zrobić sobie krótki city break w Bangkoku, miasto przykryła wielka chmura smogu. Co prawda zdarza się to co roku i w sumie mogłem rzecz przewidzieć. Zaopatrzyłem się więc w stos masek 3M N95, do tego w BKK zwykle nie spędzam za dużo czasu na świeżym powietrzu, powinienem więc przeżyć. Poniżej filmik poglądowy z NewsAsia.

Continue reading