Tag Archives: Penang

ostatnie kilka dni.

I tak, został mi niecały tydzień na Penangu. Trochę mi będzie szkoda wyjeżdżać, bo oswoiłem wyspę, wpadłem w pewien lokalny rytm (co też obija się na mojej aktywności na YK) poznałem masę ciekawych miejsc, kilka ciekawych osób i w sumie bez większych rozterek mógłbym tu osiąść na dłużej. No, ale na to jeszcze przyjdzie czas, na razie wanderlust nie odpuszcza i jestem podekscytowany zbliżającym się tygodniem w Bangkoku (niezupełnie przypadkiem będę tam akurat podczas koronacji nowego króla), a potem kilkoma cichymi tygodniami w Khanom.

Continue reading

air itam.

Buddowie… I znowu, po krótkim okresie aktywności, zapomniałem o YK. Co po części wynika z tego, że nieco niespodziewanie pojawiły mi się fascynujące opcje podróżne na drugą część roku i postanowiłem zrobić sobie wakacje gdzieś do późnej jesieni, LOL. Ale o tym za jakieś dwa miesiące. Na razie chill out w Penangu, który – gdyby tylko czasami nie było tak koszmarnie gorąco – jest absolutnie rewelacyjną wyspą i pozwala mi zapomnieć o żenującym kraju ojczystym, umierającej planecie i całej masie innych stresujących aspektów szeroko pojętej egzystencji.

Continue reading

rainy season!

Zasadniczo bardzo lubię większość aspektów życia w Południowo-Wschodniej Azji i czuję się dobrze w monsunowych tropikach, ale jeśli jest jeden aspekt, który absolutnie uwielbiam, to są to monsunowe deszcze. Oczywiście najbardziej atrakcyjna jest tranzycja z pory suchej do deszczowej i obserwowanie jak zmienia się pogoda, wegetacja i temperatura.

Continue reading

praktyki.

Jako że Penang jest multikulturowy, jest również multireligijny. I tak, obok siebie koegzystują chrześcijaństwo, buddyzm (który, co prawda nie jest do końca religią), hinduizm, islam i taoizm. Zapewne tak jak w przypadku buddyzmu, mamy rozmaite wewnętrzne bifurkacje, i pełne spektrum duchowe jest mocno złożone.

Continue reading

jungle trails.

Na wzgórzach w środku wyspy są dziesiątki różnych szlaków i ścieżek prowadzących przez lokalny rainforest. Jestem tam prawie każdego popołudnia i mam okazję porównać swoją formę z czasów, kiedy biegałem taki Bieg Rzeźnika i z czasów bardziej dzisiejszych, czyli czasów totalnego upadku, katastrofy i permanentnej żałoby, jeżeli chodzi o długodystansową formę biegową. Tak jak wtedy byłem nieśmiało aspirującym jeleniem, teraz jestem na wpół zdechłym ślimakiem po amputacji jedynej nogi.

Continue reading

ogrody botaniczne.

Penang ma całą masę różnych komunalnych miejsc, najczęściej zlokalizowanych u podnóża wzgórz. Są więc rozmaite parki dla młodych i starych, ze sprzętem sportowym, zajęciami aerobiku i tai chi, basenami, bieżniami etc. Lokalsi są dosyć aktywni, więc pod wieczór robi się tam całkiem tłumnie. Jednym z takich miejsc są lokalne ogrody botaniczne. Co prawda, jak dla mnie, bardziej sprawdzają się jako kolejny park – spodziewałem się hodowli rozmaitych egzotycznych kwiatów i nawet prztargałem aparat, żeby zrobić im różne uroczo rozmyte zdjęcia, ale z okazów botanicznych są tu głównie drzewa.

Continue reading

ais kacang.

No dobrze, muszę się nieco ogarnąć i zacząć pisać, w końcu nie jestem tu dla przyjemności. Ciągle gdzieś jeżdżę, odkrywam nowe miejsca, próbuję nowych potraw i sumie post factum niespecjalnie mam motywację do pisania – ale koniec tego lenistwa. Obiecuję być wulkanem kreatywności przez najbliższe tygodnie! Pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie to wulkan wygasły.

Continue reading

przeprowadzka na Penang.

Minął mi dzisiaj tydzień na Penangu. Strasznie nie mam motywacji do pisania, co po części wynika z natłoku wrażeń i masy zajęć. Przez ten tydzień udało mi się znaleźć bardzo fajne mieszkanie – co prawda nie w mojej ulubionej dzielnicy, ale za to w totalnym centrum wszelkiej aktywności na tej wyspie, obok najwyższego budynku – Komtar.

Continue reading

Penang.

Transplantacja Miro na grunt malezyjski powiodła się. Pytanie tylko, czy przeszczep nie zostanie odrzucony, względnie sam się nie odrzuci.

Na razie przede mną kilka dni logistyki – muszę załatwić skuter i mieszkanie. A potem dwa ekscytujące, mam nadzieję, miesiące na wyspie.

Poznałem w samolocie uroczą lokalkę o chińskich korzeniach (znowu), więc będę miał przewodnika – a jest tu masa miejsc do eksplorowania.

Feeling excited.

Continue reading

Georgetown – Khanom.

Ostatni dzień w GT bez specjalnych atrakcji. Deszcz, który miał spaść dzień wcześniej, spadł dzisiaj i zostałem uroczo przemoczony. Najpierw spadło kilka niezobowiązujących kropel, które zlekceważyłem, następnie kilka poważniejszych kropel, które spowodowały, że zacząłem szukać schronienia (nie chciało mi się ubierać w plastikowy płaszcz, który wożę w bagażniku). Zanim je znalazłem, byłem już cały mokry, więc po prostu pojechałem dalej.

Continue reading

świątynia Kek Lok Si i tama Air Itam.

Wczoraj uniwersalne święto, więc mogłem nieco odpocząć od pracy i poświęcić dzień na eksploracje okolicy. Praca z Malezji ma to do siebie, że w okresie zimowym jest aż 7h różnicy między czasem lokalnym a środkowoeuropejskim (w TH 6h w zimie i 5h w lecie), więc można pierwszą część dnia poświęcić na przyjemności, a następnie pracować od gdzies od 1200 do 2000, zachowując wciąż całkiem niezłe pokrycie z czasem w PL i okolicach.

Continue reading