Bangkok tonie.

Dziś kolejne monsunowe rozpasanie deszczowe. Efekty takie, jakie dwa lata temu widziałem w Dhace – ulice zamieniają się w strumienie, którymi, jak wielkie leniwe ryby, powoli przesuwają się samochody. Od czasu do czasu przemknie motorower, ten z kolei jak ryba drapieżna, zwinna i szybka.

Strumienie deszczu widziane z wysokiego balkonu nabierają zupełnie innego charakteru niż na ziemi, pewnej ciągłości.

Do tego najwyraźniej podtopione zostały transformatory, czy inne urządzenia służące do przesyłania elektryczności, bo co kilka minut odcinany jest prąd.

Korki wręcz historyczne, nie jestem przekonany, czy to miasto da radę się odkorkować po dzisiejszym dniu.

Nota bene, tutejsi kierowcy motorowerowych taksówek naprawdę lubią życie na krawędzi. Kilka razy jechałem z nimi świeżo po deszczu właśnie – prędkość i agresja, z jaką się przemieszczali, nieco mnie deprymowała. Zastanawiam się, czy to taki przejaw bojowego ducha mieszkańców Krungthep, czy też wynika to z powszechnego stosowania ya ba, metamfetaminy mieszanej z kofeiną.

Leave a Reply