2020-06-06.

Kilka dni temu zrobiłem pierwszy krok w kierunku… działań proroślinnych. Bo to jeszcze nie jest etap ogarniania ogrodu. Otóż kilka tygodni temu kupiłem pięć sadzonek morwy, które przyjechały do mnie w czarnej tobie. Torbę postawiłem na stole, wlewałem do niej wodę raz na 2-3 dni, a morwy, nie zrażone moją obojętnością i rażącym brakiem profesjonalizmu, rosły i sprawiały wrażenie całkiem zadowolonych z życia (jak większość roślin w tej części świata o tej porze roku).

Jednak gdy na lokalnej grupie ogrodniczej pojawiło się ogłoszenie o sprzedaży dizajnerskiej ziemi (vide: obrazek poniżej, bo to jakiś ewenement chyba), uznałem że czas działać.

Ziemia pod morwy.

Kupiłem kilka worków, następnie pojechałem po doniczki i te podstawki, na których się je stawia, po czym dokonałem radykalnego kroku, jakim było usamodzielnienie mulberysów. Teraz każda morwa ma swoją doniczkę, gdzie spędzi kolejne kilka miesięcy (albo dłużej), aż uznam, że jest wystarczająco silna, żeby przenieść się do ogrodu. A życie w ogrodzie to nie przelewki, szczególnie w porze deszczowej, bo wegetacja tutaj nie bierze jeńców, rośliny rosną jedna na drugiej, generalny chaos i szaleństwo.

Gleba.

Morwy w donicach.

W ogrodzie monsunowa rewolucja. Pojawiło się tyle roślin, że nawet nie chcę już lokalsa z kosiarką, który mi to wytnie do zera, tylko pewnie odżałuję ze 200 USD na kosiarkę Makita (nie mam pojęcia dlaczego, ale mam wrażenie, że kosiarki Makita są dobre, mądre i trwałe – a może chodzi o kitę w nazwie) i będę chirurgicznie wycinał tylko to, co mi wygląda na chwast. Zapewne pozostawię w ogrodzie całą masę zupełnie bezużytecznych, a może nawet szkodliwych roślin, które po prostu będą mi się podobać.

W ramach monsunowej rewolucji pojawiło się kilka gatunków pnących – bluszcze, mimozy, Buddha wie co jeszcze. Zaczynają się piąć po murze, co częściowo rozwiązuje problem z jego estetyką. Mam taki pomysł, żeby je wykopać, albo po prostu odciąć kawałek i na kilka dni wstawić do wody, a potem wsadzić do donic, strategicznie umieszczonych pod kolumnami, które mam od frontu. W ten sposób energia pełzaczy zostanie ukierunkowana.

Bluszcze (i inne) kontra mur.

Bluszcze wspinają się nawet na palmy.

Zaraz obok palmy zaprzyjaźnionej z bluszczem, IMO zdecydowanie za blisko, eksplodowało mi na żółto coś takiego. Bardzo jest to ładne, ale nie wiem jak dogadają się palmą, biorąc pod uwagę, że wyrastają praktycznie z tego samego miejsca.

Zółta eksplozja.

Intensywność tej rośliny kojarzy mi się z Pomnikiem Sapera na Powiślu.

Leave a Reply