Nic pisałem nie ostatnio, jako że primo zacząłem uczyć się pisania i czytania po tajsku, a secundo, postanowiłem zrobić lokalne prawo jazdy (czyli bai kap khee) na skuter.
Dzisiaj rano udało mi się zdać praktykę (za drugim razem) i zostałem szczęśliwym posiadaczem pierwszego w życiu prawa jazdy. Jest to odpowiednik katerogii A w Polsce, natomiast biorąc pod uwagę fakt, że jeździłem do tej pory wyłącznie na skuterze z automatem, wsadzenie mnie na regularny motocykl skończyłoby się tragicznie – tak dla mnie, jak dla motocykla. Inna rzecz, że skuter na razie mi w zupełności wystarczy.
A zaczęło się od tego, że policzyłem ile kosztuje mnie miesięcznie BTS, taksówki moto, taksówki zwykłe etc. Wyszło na to, że wypożyczenie skutera znacznie bardziej się opłaca. Do tego często rezygnowałem z różnych eskapad, bowiem przebijanie się przez rozgrzane do 40-kilku stopni miasto, i to przy użyciu kilku różnych środków transportu, akurat przerastało moje zasoby energetyczne i motywacyjne.
Wtedy też miał miejsce karmiczny zbieg okoliczności. Na grupie dla expatów ogłosiła się lokalna firma pomagająca w formalnościach związanych z robieniem lokalnego prawa jazdy. Po krótkim wahaniu napisałem do nich i umówiliśmy się na lekcje jazdy oraz szereg wizyt w DLT (Department of Land and Transport), celem złożenia dokumentów, zdania egzaminów i wreszcie odebrania samego prawa jazdy.
Jazda na skuterze z automatyczną skrzynią biegów nie jest specjalnie skomplikowana, więc już pierwszego dnia wyjechaliśmy na ulice. Pokonałem spory kawałek Sukhumvitu ze swoim 90-kilowym instruktorem na bagażniku. Nie urwałem żadnego lusterka, nie było ofiar w ludziach. Co prawda przez kolejne trzy noce miałem koszmary, ale to niewielka cena, jaką przyszło mi zapłacić za nowe umiejętności.
Egzamin teoretyczny można ćwiczyć w internecie – są gotowe zestawy pytań, które praktycznie nie różnią się od tego, co pojawia się na faktycznym egzaminie. Ten udało mi się zdać za pierwszym razem.
Praktyka poszła nieco gorzej i za pierwszym razem zahaczyłem słupek podczas slalomu, natomiast kolejny raz poszedł już bezproblemowo.
I tak w najbliższych dniach zacznę podbijać lokalne szosy. Cała sprawa potrwała niecałe dwa tygodnie. Potrwałaby tydzień, gdyby nie to, że nie zaliczyłem praktyki za pierwszym razem.
Pingback: Wat Hong Thong. | Yak Kharka